Co, moi drodzy, lubicie czytać (oczywiście poza pewną najwspanialszą na świecie, skandynawską autorką, ale oczywiście utwory niemuminkowe tejże można wspominać )? Pytam, bo uważam, że powinniśmy mieć więcej tematów w Offtopie. Dobrze, że forum nie gubi swojej tematyki nadmierną aktywnością tutaj, a apatią w typowo muminkowych działach, ale poznajmy się!
No więc...? Kto króluje na waszych półkach?
Offline
Cóż... Mam parę ulubiony książek, ale zbyt dużo to ich nie mam w domu Moje ulubione książki to: E-mail od Pana Boga do nastolatka, Oskar i Pani Róża, Bardzo długi czerwiec, Stowarzyszenie wędrujących dżinsów. To te najbardziej ulubione. Kiedyś jeszcze byłam fanką Pottera, ale znudziła mnie fantastyka, wolę realne detektywistyczne książki
Offline
Ja z Mitologii lubiłem Mity o Artemidzie,i Hefajstosie hehehe
lubiłem też Mojry i Erynie
A Ja kochani,lubię czytac ksiązki HISTORYCZNE.
Offline
Nie dziwię się, że się męczyłaś, nienawidzę tego grafomana Sienkiewicza.
Ja ostatnio czytam sobie Isaaca B. Singera. Całkiem w porządku. Tolkiena ktoś lubi przechodząc do rzeczy popularniejszych wśród młodzieży?
Offline
No pewnie, że tak uwielbiam. Mogłabym żyć w tym świecie (jak już znudziło by mi się życie w Dolinie Muminków ) gdyby nie był taki niebezpieczny
Czytałam również "Hobbita" (kilka razy) i nie mogę doczekać się ekranizacji z (podobno) Perlmanem (mam nadzieję, że nie przekręciłam nazwiska) w roli Thorina.
"Silmarillion", przyznaję bez bicia, nie robiąc z siebie mądrzejszej niż jestem, był dla mnie męczący. Być może powinnam go czytać od czasu do czasu po fragmencie; nie jako "czytaną właśnie książkę" tylko jako stały sposób na chwilowy skok do świata Tolkiena...
Offline
Ja nie czytałam "Władcy Pierścieni", ale za to książki o Narnii według mnie są świetne (a wiadomo, że Lewis i Tolkien byli starymi dobrymi kumplami ). Książkami mojego dzieciństwa są "Biały Kieł", "Ania z Zielonego Wzgórza", seria o Mikołajku, no i oczywiście Muminki. Lubię książki kryminalne i detektywistyczne, szczególnie autorstwa Andrzeja Pilipiuka i jego kultową serię o Jakubie Wędrowyczu. Pilipuk pisze książki z jajem, mozna się uśmiać, a jeśli chodzi o rodzaj, to jest to coś w rodzaju fantasy, z elementami historycznymi, kryminalnymi i niektóre to nawet horrory, ale całość jako taka jest spójna i generalnie bardzo mi się podoba. Świetna była też książka "Marley i Ja", równie dobra, jak film.
Offline
Nie czytałam nic Pilipiuka i nawet chciałam kiedyś zacząć, ale choćby i książki były godne Nobla, nie dam mu zarobić po ostatnim jego psychokatolskim felietonie w pewnej gazetce. Może gdzieś pożyczę...
A co moi drodzy uważacie za najlepszą książkę spośród lektur szkolnych? Zauważyłam, że dla większości ludzi bycie lekturą automatycznie dyskryminuje książkę zamiast budzić zainteresowanie literaturą...
edit. Noo... Mikołajka uwielbiałam w dzieciństwie
Offline
Elfiasta napisał:
No pewnie, że tak uwielbiam. Mogłabym żyć w tym świecie (jak już znudziło by mi się życie w Dolinie Muminków ) gdyby nie był taki niebezpieczny
Pytam, ponieważ oglądałam tylko film, który mnie zaintrygował i właśnie chciałam książkę wypożyczyc, ale siostra mi mówiła, że tam dużo opisów jest. Nie przepadam za fantastyką, ale Władca Pierścieni mi się bardzo podobał
Ulubione lektury szkolne to tak: Mały Książę, Romeo i Julia, Hamlet, Cierpienia młodego Wertera, Opowieśc wigilijna. To tyle
Offline
lolita2202 napisał:
Cierpienia młodego Wertera
O, to ciekawe, bo u mnie w liceum byłam chyba jedyną osobą, której się "Werter" podobał Dzisiaj do romantyzmu podchodzę z przymrużeniem oka. Wolę Gombrowicza, jego spojrzenie na tradycję i literaturę zdecydowanie jest mi bliższe, niż romantyczne.
Moim mistrzem jest Dostojewski. Zwłaszcza "Idiota".
Ostatnio edytowany przez Brzeginia (2010-10-21 00:38:45)
Offline
Ooo, cieszę się, że jest tu ktoś, kto lubi Gombrowicza, bo też należę do tych osób i właśnie "Trans-Atlantyk" jest, póki co, moją ulubioną lekturą szkolną.
Ja romantyzm też traktuję trochę jak dużo ambitniejszy blog emo młodzieży (jestem okrutna, wiem ), ale ostatnio jestem na niego skazana, bo piszę pracę na olimpiadę polonistyczną dotyczącą pesymizmu w literaturze romantycznej. Dziś rano siedziałam nad Byronem i (bleee) Mickiewiczem i przypomniała mi się książka, nieco pewnie niewyczekiwana przez recenzentów... "Frankenstein" Mary Shelley. Czytałam to gdzieś pod koniec podstawówki i zastanawiam się, czy by mnie zabili, gdybym zamieściła coś o tym utworze. W gruncie rzeczy to nie wina Shelley, ani tym bardziej moja, że popkultura nieco "spłyciła" tę opowieść... zna ktoś?
Offline
Brzeginia napisał:
O, to ciekawe, bo u mnie w liceum byłam chyba jedyną osobą, której się "Werter" podobał
Serio? Ja tam lubię takie o nieszczęśliwej miłości książki, dziwne, że byłaś jedyną osobą, która lubi Wertera. Ap ropo tego co Elfiasta napisała, to widzę Elfi, że chyba nie przepadasz za emo, ale wiesz powiem Ci, że dla mnie te czasy tak się nie kojarzą, czasem trzeba coś tragicznego i smutnego poczytać. Wiesz człowiek jest tylko człowiekiem i nie zawsze jest dość silny by nie przejmować się.
Offline
lolita2202 napisał:
Brzeginia napisał:
O, to ciekawe, bo u mnie w liceum byłam chyba jedyną osobą, której się "Werter" podobał
Serio? Ja tam lubię takie o nieszczęśliwej miłości książki, dziwne, że byłaś jedyną osobą, która lubi Wertera. Ap ropo tego co Elfiasta napisała, to widzę Elfi, że chyba nie przepadasz za emo, ale wiesz powiem Ci, że dla mnie te czasy tak się nie kojarzą, czasem trzeba coś tragicznego i smutnego poczytać. Wiesz człowiek jest tylko człowiekiem i nie zawsze jest dość silny by nie przejmować się.
Wiem, ale romantyczna literatura - głównie polska - w ogóle do mnie nie przemawia; tragiczne i smutne rzeczy można opisywać w błyskotliwy sposób, a nie albo metaforami godnymi inteligentego gimnazjalisty na prochach, albo rymami częstochowskimi... I ten tani patos... nie... nie lubię tego
Offline