Dolina Muminków

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

Ogłoszenie



W Dolinie Muminków - część 6. (rozdział 7.)


ROZDZIAŁ OSTATNI
Ciąg dalszy.

- Czy to aby prawda? - wykrzyknęła Mama Muminka. - Ach, jakże się cieszę Gdzieźeście ją znaleźli?

- F frzakach - odparła Topcia. - Fysznie fię f niej spało!

Ale w tej samej chwili tłum osób pragnących złożyć gratulacje zaczął się cisnąć do drzwi i Mama Muminka nie dowiedziała się nigdy, że Topik i Topcia urządzili sobie z jej torebki sypialnię. (Może tak było nawet lepiej).

Potem nikt już nie był w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o wielkim festynie sierpniowym. Przygotowania miano zakończyć przed wschodem księżyca. Ach, jak miło jest przygotowywać wielką zabawę, o której wiadomo, że będzie wesoła i że przybędą na nią wszystkie właściwe osoby! Nawet Piżmowiec okazał zainteresowanie.

- Powinniście rozstawić dużo stołów, małych i dużych - doradzał - i to w najbardziej nieoczekiwanych miejscach. Nikt nie ma ochoty siedzieć bez ruchu na takiej wielkiej zabawie.

Obawiam się tylko, że będzie więcej zamieszania niż zwykle. Najpierw powinniście częstować gości wszystkim, co macie najlepszego.

Potem będzie im już wszystko jedno, co dostaną - i tak będą się bawili. I nie przeszkadzajcie im śpiewem, występami i tak dalej, niech się bawią, jak sami chcą.

Gdy Piżmowiec dał już wyraz swej zadziwiającej mądrości życiowej, wycofał się na swój hamak, aby powrócić do lektury dzieła „O niepotrzebności wszystkiego”.

- Co mam dzisiaj włożyć? - spytała Panna Migotka ze zdenerwowaniem. - Przybranie głowy ?. niebieskich piór czy diadem z pereł?

- Włóż pióra - doradził Muminek. - Najlepiej piórka, przy uszach i dokoła kostek nóg. Mogą też być ze dwa, trzy piórka przy kitce u ogona.

- Dziękuję ci! - ucieszyła się Panna Migotka i pobiegła się ubrać. W drzwiach zderzyła się z Migotkiem, który niósł kolorowe lampiony.

- Uważaj! - krzyknął. - Zrobisz mi z lampionów marmoladę! Gdybym mógł pojąć, na co w ogóle są siostry!

Po tych słowach popędził do ogrodu, żeby porozwieszać lampiony na drzewach. Tymczasem Paszczak umieszczał w odpowiednich miejscach fajerwerki. Był wśród nich niebieski deszcz, ogniste węże, srebrne fontanny, ognie bengalskie i rakiety gwiezdne.

- Jestem tak strasznie zdenerwowany - wiedział Paszczak. - Czy nie moglibyśmy wystrzelić jednej na próbę?

- Nie będzie widoczna w świetle dziennym - powiedział Tatuś Muminka, - Ale, jeśli chcesz, weź ognistego węża i wystrzel go w piwnicy na kartofle.

Tatuś Muminka zajęty był na werandzie robieniem kruszonu w wielkiej wazie. Dodał do niego rodzynków i migdałów, soku z lotosu, imbiru i kwiatu muszkatowego, jedną czy dwie cytryny i kilka litrów likieru porzeczkowego, żeby był naprawdę dobry.

Od czasu do czasu pociągał po łyczku. Był wyśmienity.

- Szkoda tylko jednego - powiedział Ryjek.

- Nie będziemy mieli muzyki. Nie ma Włóczykija.

- Weźmiemy radio - powiedział Tatuś Muminka. - Wszystko będzie dobrze. Drugi toast wzniesiemy na cześć Włóczykija.

- A na czyją pierwszy? - zapytał Ryjek z nadzieją w głosie.

- Topika i Topci, ma się rozumieć - odparł Tatuś Muminka.

Udział w przygotowaniach był coraz liczniejszy. Mieszkańcy całej doliny i lasu, wybrzeża i gór schodzili się niosąc jadło i napoje, które rozstawiano na stołach w ogrodzie. Były tam wielkie kosze przepysznych owoców i ogromne tace z kanapkami, a na maleńkich stolikach pod krzakami orzechy w bukietach leszczynowych liści, jagody nawleczone na źdźbła traw i kłosy pszenicy. Mama Muminka rozczyniała ciasto na naleśniki w wannie, gdyż zabrakło jej już rondli. Następnie przyniosła z piwnicy jedenaście olbrzymich słojów z konfiturami (dwunasty pękł niestety, gdy Paszczak puścił w piwnicy racę, ale na szczęście nic się nie zmarnowało, gdyż Topik i Topcia wylizali prawie wszystko).

- Foś fakiego! - dziwiła się Topcia. - Fyle fachodu na naszą fesć!

- Pak, frudno to fojąć! - przyznał Topik.

Gdy ściemniło się na tyle, że można było zapalić lampiony, Paszczak uderzył w gong, co było sygnałem do rozpoczęcia festynu. Topika i Topcie posadzono na honorowych miejscach przy największym stole. Z początku nastrój był bardzo uroczysty. Wszyscy byli wystrojeni odświętnie i czuli się trochę nieswojo. Kłaniano się i witano mówiąc: „Jak te dobrze, że deszcz nie pada” albo: „Co za szczęście, że ta torebka się znalazła”, i nikt nie miał odwagi usiąść.

Potem Tatuś Muminka wygłosił małe przemówienie okolicznościowe, w którym przypomniał, z jakiego powodu odbywała się zabawa, i w którym podziękował Topikowi i Topci. Potem powiedział coś o krótkich letnich nocach i o tym, żeby wszyscy weselili się, jak tylko mogą, a w końcu zaczął mówić o tym, jak to było w czasach jego młodości. Było to sygnałem dla Mamy Muminka, która przytoczyła całą taczkę naleśników, co zostało przez wszystkich powitane oklaskami.

Natychmiast nastrój zrobił się mniej uroczysty i po chwili zabawa zaczęła się na dobre.

Cały ogród, co mówię - cała dolina pełna była małych, oświetlonych stolików. Iskrzyło się od robaczków świętojańskich, a lampiony na drzewach, podobne do wielkich błyszczących owoców, kołysał nocny wietrzyk.

Rakiety strzelały dumnie na sierpniowym niebie i wybuchały wysoko, wysoko deszczem białych gwiazd, które wolno, wolniutko opadały nad doliną. Wszystkie małe zwierzątka zadzierały pyszczki przyglądając się im i wiwatując.

Ach, jak było pięknie!

Potem wystrzeliła pod niebo srebrna fontanna i ognie bengalskie zaczęły wirować nad wierzchołkami drzew. Tatuś Muminka wytoczył na ogrodową ścieżkę wielką beczkę czerwonego kruszonu, a wtedy wszyscy zbiegli się do niej ze swymi naczyniami. Tatuś Muminka napełniał wszystkie - zarówno filiżanki, jak kubeczki z kory, muszelki i tutki zrobione z liści.

- Niech żyją Topik i Topcia! - wołała cała Dolina Muminków, - Wiwat! Hura! Hura!

- Niech fyją! Fura! Pura! - wołali Topik i Topcia trącając się kubeczkami.

Wtedy Muminek wszedł na krzesło i zawołał:

- Wznoszę teraz toast na cześć Włóczykija - który tej nocy wędruje na południe, samotny, ale z pewnością równie szczęśliwy, jak my.

Życzymy mu dobrego miejsca na rozbicie namiotu i żeby mu było lekko na sercu!

- Jak pięknie przemawiałeś - szepnęła Panna Migotka, gdy znów wszyscy zajęli swoje miejsca.

- Doprawdy? - powiedział Muminek skromnie. - Ale przygotowałem oczywiście całe przemówienie już przedtem.

Następnie Tatuś Muminka wyniósł radio do ogrodu i nastawił muzykę taneczną z zagranicy.

W jednej chwili w całej Dolinie Muminków zakipiało od tańca, podskoków, tupania, wywijasów i trzepotu skrzydeł. Duszki drzewne tańczyły z rozwianym włosem i nawet sztywnonogie mysie pary puściły się w tany w altance.

- Czy mogę prosić? - zapytał Muminek składając ukłon przed Panną Migotką. A gdy podniósł wzrok, zobaczył Smugę światła nad wierzchołkami drzew.

Był to sierpniowy księżyc.

Żółtopomarańczowy, niewiarygodnie wielki wypływał powoli, trochę strzępiasty po brzegach jak brzoskwinia w kompocie, wypełniając całą Dolinę Muminków tajemniczym światłem i cieniem.

- Dziś widać nawet kratery na księżycu - powiedziała Panna Migotka. - Spójrz!

- Musi tam być straszne pustkowie - Odezwała się Mama Muminka. - Biedny Czarodziej, który wciąż chodzi tam i szuka!

- Czy gdybyśmy mieli dobrą lornetkę, moglibyśmy go zobaczyć? - zapytała Panna Migotka.

- Tak - odpowiedział Muminek. - Ale teraz tańczymy!

I bawiono się dalej z jeszcze większym zapałem.

- Czy festeś fpiąca? - zapytał Topik Topcie.

- Nie - odpowiedziała - Myślę. Fszyscy fą dla nas facy fobrzy. Fowinniśmy im fprawić fakaś przyjemność!

Pochylili się i szeptali coś z sobą przez chwilę, potem pokiwali głowami i znów zaczęli szeptać.

Nagle zerwali się i pobiegli do swojej kryjówki.

Gdy wyszli stamtąd, dźwigali razem kuferek.

Było już dobrze po pomocy, gdy nagle cały ogród wypełniło jasnoczerwone światło. Wszyscy przestali tańczyć sądząc, że to nowe fajerwerki.

Ale to tylko Topik i Topcia otworzyli swój kuferek. Rubin świecił w trawie, piękniejszy niż kiedykolwiek. Ognie, lampiony, nawet księżyc zbladły przy nim i straciły swój blask. W ciszy i skupieniu otoczyli jarzący się kamień.

- że też jest na świecie coś tak pięknego!

- powiedziała Mama Muminka.

- Szczęśliwi Topik i Topcia! - powiedział z głębokim westchnieniem Ryjek.

Gdy Królewski Rubin, leżąc w trawie, lśnił jak czerwone oko na tle ziemi pogrążonej w mroku nocy, z księżyca dostrzegł go Czarodziej.

Zrezygnował już z dalszego szukania i usiadł zmęczony i smutny na brzegu jednego z kraterów, żeby odpocząć. Nie opodal spała jego czarna pantera.

Czarodziej odgadł od razu, czym był ów czerwony punkt na ziemi. Był to największy rubin świata, Królewski Rubin, którego szukał od wieluset lat! Zerwał się i wpatrując się w ten punkt płomiennym wzrokiem, naciągnął rękawiczki i zarzucił płaszcz na ramiona.

Wszystkie klejnoty, jakie zebrał, stały mu się obojętne - pragnął tylko jednego kamienia, tego, który za niespełna pół godziny mógł mieć w swoim ręku.

Pantera jednym skokiem rzuciła się w powietrze, unosząc na grzbiecie swego pana.

Szybciej niż światło pędzili przez przestworza.

Meteory z sykiem przecinały im drogę, pył gwiezdny lepił się do płaszcza Czarodzieja jak płatki śniegu, a w dole, na ziemi, czerwony płomień jarzył się coraz silniej. Czarodziej sterował prosto na Dolinę Muminków, aż wreszcie pantera ostatnim miękkim skokiem wylądowała na jednym ze szczytów Samotnych Gór.

Mieszkańcy Doliny Muminków wciąż jeszcze siedzieli wokół Królewskiego Rubinu przyglądając mu się w cichym skupieniu. Zdawało im się, że w jego płomieniu widzą wszystko to, co najpiękniejsze, najbardziej odważne i szlachetne, o czym myśleli i co przeżyli, i zapragnęli przypomnieć to sobie i przeżyć jeszcze raz.

Muminek przypomniał sobie swoją nocną wędrówkę z Włóczykijem, a Panna Migotka myślała o tym, jak zdobyła drewnianą królową. Mamusi Muminka natomiast zdawało się, że nad sobą, pomiędzy kołyszącymi się główkami goździków morskich, widzi błękit nieba.

Każdy myślami był gdzieś daleko, w świecie wspomnień. Dlatego też wszyscy podskoczyli, gdy z cienia wysmyknęła mała, biała myszka z czerwonymi oczami i zbliżyła się do Królewskiego Rubinu. Za nią wyszedł czarny jak smoła kot i wyciągnął się na trawie. O ile wszystkim było wiadomo, żadna biała mysz ani też żaden czarny kot nie mieszkali w Dolinie Muminków.

- Kici, kici! - zawołał Paszczak.

Ale kot zmrużył oczy i nic nie odpowiedział.

- Dobry wieczór, kuzynko! - powiedziała leśna myszka.

Ale biała mysz tylko spojrzała na nią ponuro i przeciągle czerwonymi oczyma.

Tatuś Muminka podszedł do nich z dwoma kubeczkami, pragnąc poczęstować nowo przybyłych kruszonem, ale ci nie zwrócili na niego najmniejszej uwagi.

Jakiś niemiły nastrój zakradł się do doliny, zaczęto szeptać i wypytywać. Topik i Topcia, zaniepokojeni, włożyli rubin do kuferka i zamknęli wieko. Ale w chwili gdy chcieli odejść z kuferkiem, biała mysz stanęła na tylnych łapkach i zaczęła rosnąć.

Urosła prawie taka duża, jak dom Muminków.

Stała się Czarodziejem w białych rękawiczkach, z czerwonymi oczami. A gdy Czarodziej przybrał już zwykłą swoją postać, usiadł na trawie i spojrzał na Topika i Topcie.

- Idź sobie, faskudny dziadu! - powiedziała Topcia.

- Gdzie znaleźliście Królewski Rubin? - zapytał Czarodziej.

- Filnuj fłasnego nosa! - odpowiedziała Topcia.

Nigdy jeszcze nie widziano u Topika i Topci takiej odwagi.

- Szukałem go przez trzysta lat - powiedział Czarodziej. - Na niczym więcej mi nie zależy.

- Nam feż! - odpowiedziała Topcia. - Nie możesz go im odebrać. - powiedział Muminek. - Kupili go uczciwie od Buki!

Ale nie wspomniał nic o tym, że kupiony został za stary kapelusz Czarodzieja. (Zresztą Czarodziej miał już nowy).

- Dajcie mi coś przegryźć - powiedział Czarodziej. - To wszystko zaczyna mi działać na nerwy.

Mama Muminka przybiegła zaraz z dużym talerzem naleśników z konfiturami. Gdy zasiadł do jedzenia, wszyscy nabrali śmiałości i przysunęli się trochę bliżej. Ktoś, kto je naleśniki z konfiturami, nie może być strasznie niebezpieczny. Można z nim mówić.

- Fmakuje ci? - spytała Topcia.

- Tak, dziękuję - odpowiedział Czarodziej.

- Ostatni raz jadłem naleśniki osiemdziesiąt pięć łat temu.

Wszystkim od razu zrobiło się żal Czarodzieja i podeszli jeszcze bliżej.

Gdy Czarodziej zjadł wszystko, wytarł wąsy i powiedział:

- Nie mogę odebrać wam rubinu, gdyż coś, co zostało kupione, można tylko odkupić lub otrzymać w podarunku. Nie byłoby to zatem uczciwe. Ale czy zgodzilibyście się wymienić go na, powiedzmy, dwie góry diamentowe i jedną dolinę pełną mieszanych szlachetnych kamieni?

- Nie! - odpowiedzieli Topik i Topcia.

- I nie możecie mi go dać? - zapytał.

- Nie - powtórzyli.

Czarodziej westchnął i siedział przez chwilę zamyślony i smutny.

- Nie przerywajcie zabawy - powiedział w końcu. - Pokażę wam trochę czarodziejskich sztuk. Każdemu z osobna. Proszę, niech każdy powie mi swoje życzenie! Państwo Muminkowie pierwsi!

Mama Muminka zawahała się trochę.

- Czy to mają być rzeczy, które widać - spytała - czy mogą to być myśli i pojęcia, jeśli mnie pan dobrze rozumie?

- Oczywiście - odpowiedział Czarodziej.

- Z rzeczami, ma się rozumieć, sprawa jest łatwiejsza, ale mogą być także myśli i pojęcia.

- W takim razie pragnęłabym bardzo, żeby Muminek przestał tęsknić za Włóczykijem - rzekła mama.

- Nie wiedziałem, że to po mnie widać - powiedział czerwieniąc się Muminek.

Ale Czarodziej machną! tylko parę razy połą twego płaszcza, a melancholia wyfrunęła natychmiast z serca Muminka. Tęsknota jego przemieniła się w oczekiwanie, a z tym było mu znacznie lżej.

- Mam myśl! - zawołał nagle Muminek.

- Kochany Czarodzieju, zrób tak, żeby cały stół ze wszystkim, co jest na nim, poleciał do Włóczykija, gdziekolwiek teraz się znajduje!

W tej samej chwili stół uniósł się w powietrze ponad wierzchołki drzew i poleciał w kierunku południowym razem z naleśnikami i konfiturami, z owocami i kwiatami, z kruszonem i cukierkami oraz z książką Piżmowca, którą położył na brzegu stołu.

- O, nie! - krzyknął Piżmowiec. - Proszę natychmiast odczarować mi z powrotem moją książkę!

- Słusznie! - odpowiedział Czarodziej. - Otrzyma pan nową książkę. Służę.

- „O potrzebności wszystkiego” - odczytał głośno Piżmowiec. - Ależ to zupełnie inna książka! Moja mówiła o niepotrzebności wszystkiego!

Ale Czarodziej zaśmiał się tylko w odpowiedzi.

- Teraz, zdaje się, jest moja kolej - powiedział Tatuś Muminka. - Ale okropnie trudno jest wybrać! Myślałem o całej masie rzeczy, ale żadna nie jest tak naprawdę dobra. Na przykład inspekty przyjemniej jest zrobić samemu. Zresztą mam prawie wszystko!

- Może nie będziesz sobie niczego życzył - zaproponował Ryjek, - W takim razie ja mógłbym mieć dwa życzenia.

- No, tak - odpowiedział z namysłem Tatuś Muminka. - Ale skoro już można sobie życzyć czegoś...

- Pośpiesz się trochę - przerwała mu Mama Muminka. - Powiedz na przykład, że chciałbyś mieć piękną oprawę do swoich pamiętników!

- A, tak, to dobra myśl - ucieszył się tatuś, a po chwili wszyscy wydali okrzyk zachwytu, gdy Czarodziej wręczał mu dwie okładki z czerwonego safianu i złota, wysadzane perłami.

- Teraz ja! - zawołał Ryjek. - Własną łódź! Łódź jak muszla, z purpurowymi żaglami, a dulki ze szmaragdów!

- Wcale nieźle! powiedział Czarodziej uprzejmie i machnął połą płaszcza.

- Czy się nie udało? - zapytał rozczarowany Ryjek.

- Ależ owszem - odpowiedział Czarodziej.

- Ale umieściłem ją, ma się rozumieć, nad brzegiem morza, Znajdziesz ją tam jutro rano.

- że szmaragdowymi dulkami? - upewniał się Ryjek.

- Jasne - odpowiedział Czarodziej. - Cztery dulki i dwie zapasowe. Kto następny?

- Ja - odezwał się Paszczak. - Jeśli mam być szczery, to złamałem łopatkę, którą pożyczył mi Migotek do wykopywania okazów botanicznych.

Koniecznie więc potrzebuję nowej.

Po chwili Paszczak dygnął uprzejmie, gdy Czarodziej wręczał mu nową łopatkę.

- Czy męczy pana robienie czarów? - zapytała Panna Migotka.

- Nie, to wszystko są łatwe życzenia - stwierdził Czarodziej. - A czym można służyć panience?

- To jest raczej trudne - odpowiedziała Panna Migotka. - Czy mogę to panu powiedzieć na ucho?

Gdy skończyła szeptać, Czarodziej miał trochę zdziwioną minę.

- Czy panienka jest pewna, że będzie jej z tym do twarzy?

- Tak! Na pewno! - powiedziała Panna Migotka z przejęciem.

- No, dobrze, niech więc tak będzie - powiedział Czarodziej.

W następnej chwili wszyscy wydali okrzyk zdumienia. Panna Migotka miała zupełnie zmieniony wygląd.

- Coś t y ze sobą zrobiła? - zapytał wstrząśnięty Muminek.

- Życzyłam sobie, żebym mogła mieć oczy drewnianej królowej - odpowiedziała Panna Migotka. - Mówiłeś przecież, że jest piękna, prawda?

- No, tak, ale, ale... - jąkał się Muminek.

- Czy nie podobają ci się moje nowe oczy? - zapytała Panna Migotka wybuchając płaczem.

- No, no - uspokajał ją Czarodziej. - Jeżeli źle się stało, to przecież brat panienki może sobie życzyć, zęby panienka odzyskała swoje dawne oczy!

- Tak, ale ja chciałem sobie życzyć czegoś zupełnie innego - zaprotestował Migotek.

- To chyba nie moja wina, że ona ma takie głupie życzenia!

- A czego chciałeś sobie życzyć? - zapytał Czarodziej.

- Chciałbym mieć maszynę - powiedział Migotek - taką maszynę, która potrafiłaby obliczyć, czy dana rzecz jest sprawiedliwa, czy nie, dobra czy zła.

- To za trudne - odpowiedział Czarodziej potrząsając głową. - Nie dałbym sobie z tym rady.

- No, to w takim razie maszynę do pisania - prosił Migotek. - Moja siostra widzi chyba równie dobrze nowymi oczyma!

- Tak, ale nie wygląda ładnie - powiedział Czarodziej.

- Kochany braciszku! - szlochała Panna Migotka, która zdobyła już gdzieś lusterko.

Proszę cię, życz sobie, żebym odzyskała swoje dawne oczy! Ja tak okropnie wyglądam!

- No, niech tam - zgodził się w końcu Migotek. - Zrobię to ze względu na honor rodziny. Ale mam nadzieję, że w przyszłości będziesz trochę mniej próżna.

Panna Migotka spojrzała do lusterka i aż krzyknęła z zachwytu. Jej małe, zabawne oczka wróciły na dawne miejsce, ale rzęsy były teraz trochę dłuższe! Rozradowana rzuciła się bratu na szyję.

- Kochanie! Mój skarbie! - wołała, - Dostaniesz ode mnie na urodziny maszynę do pisania w prezencie!

- Ech - powiedział Migotek bardzo zmieszany.

- Przestań mnie całować w obecności tylu osób! Nie mogłem patrzeć na to, że tak paskudnie wyglądasz - to wszystko.

- No, tak - powiedział Czarodziej. - Teraz spośród domowników pozostali nam tylko Topik i Topcia. Życzcie sobie czegoś razem, bo trudno mi jest was w ogóle odróżnić!

- A ty fam czy nie fędziesz fobie fegoś fyczył? - zapytała Topcia.

- Nie mogę - odpowiedział Czarodziej z żalem, - Mogę tylko spełniać życzenia innych i sam przemieniać się w różne rzeczy!

Topik i Topcia patrzyli na niego, po czym pochylili ku sobie głowy i szeptali coś przez dłuższą chwilę. W końcu Topcia powiedziała uroczyście:

- Fostanowiliśmy fyczyć fobie fegoś dla ciebie, bo festeś fobry. Fcemy rubinu, ftóry fyłby faki fuży i fiękny jak nasz!

Wszyscy widzieli Czarodzieja śmiejącego się, lecz nikt nie przypuszczał, że potrafi się uśmiechnąć. Teraz uśmiech rozpromienił mu całą twarz. Był tak uradowany, że widać to było po nim całym - od czubka kapelusza do czubków butów.

Bez słowa machnął połą płaszcza nad trawą - i spójrzcie tylko! Cały ogród zalany był znów jasnoczerwonym światłem, a na trawie leżał przepiękny rubin, bliźniaczy brat Królewskiego Rubinu!

- Ale fię fucieszyłeś! - powiedziała Topcia.

- Jeszcze jak! - odpowiedział Czarodziej, z czułością podnosząc rubin z ziemi i ukrywając go w połach swego płaszcza. - A teraz każdy, nawet najmniejsze stworzonko w całej dolinie, może sobie czegoś życzyć. Będę spełniał wasze życzenia do pierwszego brzasku, gdyż zanim słońce wzejdzie, muszę być z powrotem w domu!

Teraz zaczęła się zabawa na całego!

Przed Czarodziejem wiła się długa kolejka piszczących, śmiejących się, bzyczących i mruczących mieszkańców lasu, z których każdy czegoś sobie życzył. Ci, których życzenia były głupie, mogli życzyć sobie czegoś jeszcze raz, gdyż Czarodziej był wręcz w wyśmienitym humorze.

Tańce rozpoczęły się na nowo, a pod drzewa wjeżdżały nowe taczki z naleśnikami.

Paszczak puszczał race bez przerwy, a Tatuś Muminka wyniósł do ogrodu swój pamiętnik w przepięknej oprawie i czytał na głos wspomnienia swojego dzieciństwa.

Nigdy jeszcze nie bawiono się tak wspaniale w Dolinie Muminków.

Ach, jakże było miło - gdy już wszystko zostało zjedzone i wypite, gdy się już wszyscy nagadali o wszystkim i natańczyli do upadłego - wracać do domu o cichej godzinie przed wschodem słońca, żeby się wyspać!

O tej porze Czarodziej odlatuje na koniec świata, a mysia mama wraca do swej norki - oboje równie szczęśliwi.

Lecz może najszczęśliwszy jest Muminek, który z mamusią idzie do domu przez ogród, gdy księżyc blednie o świcie, a drzewa poruszają się lekko na porannym wietrze, wiejącym od morza.

Teraz chłodna jesień wkroczy do Doliny Muminków. Bo inaczej jakże mogłaby znowu przyjść wiosna?


Copyright ˆ 2010-2012 Dolina Muminków. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.moomin.pun.pl