w którym do opowiadania wchodzą Topik i Topcia oraz ich tajemniczy kuferek
i który mówi o tym, jak prześladowała ich Buka i jak Migotek przewodniczył
rozprawie sądowej.
Wczesnym rankiem, któregoś dnia na początku
sierpnia, Topik i Topcia szli drogą przez góry i przystanęli mniej więcej w tym
samym miejscu, gdzie Ryjek znalazł Czarodziejski Kapelusz.
Topcia miała na głowie czerwoną czapeczkę, a
Topik dźwigał wielki kufer. Przeszli duży szmat drogi i byli bardzo zmęczeni.
Odpoczywali więc przez chwilę i spoglądali w dół na Dolinę Muminków. Wśród
srebrzystych topoli i śliw wznosił się dym z komina domu Muminków.
- Fymek z fominka - powiedziała - Topcia.
- Fewnie fotują fawę - odparł Topik.
Wymieniwszy te uwagi, zaczęli schodzić w dół
doliny rozmawiając tym szczególnym językiem, którym mówi każdy Topik i każda
Topcia. (Nie wszyscy go rozumieją, ale najważniejsze jest to, że oni sami
rozumieją się nawzajem).
- Fak fyślisz? Czy fożemy fejść? - zapytała
Topcia.
- Fo zależy - odparł Topik. - Ale nie fój się,
feśli fędą fla nas niemili.
Bardzo ostrożnie podeszli do domu i nieśmiało
stanęli przy schodach.
- Czy fafukać do drzwi? - zapytała Topcia.
- Co będzie, feśli fyjdą i skrzyczą?
W tej samej chwili Mama Muminka wytknęła głowę
przez okno i zawołała:
- Śniadanie!!!
Topik i Topcia przestraszyli się tak bardzo, że
jednym susem wskoczyli przez otwór do piwnicy na kartofle.
- Ojej! - zawołała Mama Muminka. - Nic innego,
tylko dwie myszy wskoczyły do piwnicy na kartofle! Ryjku, pobiegnij no i daj im
trochę mleka!
Spojrzenie jej padło na kuferek, stojący przy
schodach. „Bagaż mają także - pomyślała.
- Oj, tak, tak, z pewnością chcą się tu
zatrzymać”.
Wobec tego poszła odszukać Tatusia Muminka i
poprosić go, żeby wstawił dwa dodatkowe łóżka. Ale takie bardzo, bardzo
malutkie.
Tymczasem Topik i Topcia zakopali się w
kartoflach tak, że tylko oczy było im widać, i w największym strachu czekali,
co im się dalej przydarzy.
- F każdym razie fotują fawę - szepnęła Topcia.
- Ftoś idzie! - szepnął Topik. - Siedźmy ficho
jak fyszy!
Drzwi piwnicy skrzypnęły i na progu stał Ryjek
trzymając latarkę w jednej łapce spodeczek z mlekiem w drugiej.
- Hej! Gdzie jesteście? - zawołał.
Topik i Topcia wsunęli się jeszcze głębiej
między kartofle, trzymając się mocno za łapki.
- Czy chcecie mleka? - spytał Ryjek głośniej.
- Siedź ficho! - szepnął Topik.
- Jeżeli wyobrażacie sobie, że będę tu stał pół
dnia, to się mylicie - powiedział Ryjek ze złością. - Jesteście złośliwe! Albo
głupie! Stare zwariowane myszy, które nie mają nawet tyle rozumu, żeby wejść
głównym, wejściem!
Słowa te ogromnie oburzyły Topcie.
- Fyszą to fobie fożesz sam być! - powiedziała.
„Ach, więc to są cudzoziemcy - pomyślał Ryjek.
- Najlepiej będzie, jeśli poproszę Mamę Muminka”.
Zamknął na klucz drzwi do piwnicy i pobiegł do
kuchni.
- Jak tam, czy wypiły mleko? - zapytała Mamusia
Muminka.
- Mówią obcym językiem - odpowiedział Ryjek. -
Nikt nie rozumie, co mówią!
- Co powiedziały? Jak to brzmiało? - zapytał
Muminek, który łuskał groch z Paszczakiem.
- Fyszą to fobie fożesz sam być! - powiedział
Ryjek.
Mama Muminka westchnęła.
- A to ładna historia - powiedziała. - Skądże
ja będę wiedziała, jaki będą chcieli deser na urodziny i na ilu poduszkach
lubią spać?
- Będziemy musieli nauczyć się ich języka -
powiedział Muminek. - Zdaje mi się, że jest łatwy: fcieć, ffąść i tak dalej.
- Zdaje mi się, że ich zrozumiałem - powiedział
Paszczak po chwili namysłu. - Powiedzieli, że Ryjek jest głupią, starą myszą.
Ryjek zaczerwienił się i spuścił głowę.
- To idź i sam z nimi porozmawiaj, skoroś taki
mądry - burknął.
Paszczak poszedł i stanąwszy w drzwiach
piwnicy, zawołał uprzejmie:
- Fitamy fas ferdecznie!
Topik i Topcia wytknęli głowy spomiędzy rtofli
i spojrzeli na niego.
- Fleczko! Fobre! - mówił dalej Paszczak.
Wtedy Topik i Topcia wdrapali się na górę po
schodach i weszli do salonu.
Ryjek spojrzał na nich i stwierdza, że są
znacznie mniejsi od niego. Zrozumiał, że powinien wobec nich zachować się
milej, więc zwrócił się do nich uprzejmie:
- Jak się macie! Cieszę się, że was poznałem!
- Fiękuję, my feż - odpowiedział Topik.
- Czy dotujecie fawę? - dopytywała, się Topcia.
- Co ona powiedziała? - zapytała Mama Muminka.
- Są głodni - wyjaśnił Paszczak. - Ale wciąż
jeszcze twierdzą, że Ryjek przypomina im starą mysz.
- Pozdrów ich w takim razie ode mnie i powiedz,
że jeszcze nigdy w życiu nie widziałem takich dwóch śledziowych łebków.
A teraz wychodzę!
- Fyjek fię fniewa - powiedział Paszczak.
- Jest fłupi!
- W każdym razie chodźcie, proszę, zjedzcie z
nami śniadanie - powiedziała nerwowo Mama Muminka, prowadząc Topika Topcie na
werandę. Za nimi kroczył Paszczak ogromnie dumny ze swojej nowej roli tłumacza.
W taki oto sposób Topik i Topcia zamieszkali w
domu Muminków. Nie hałasowali, chodzili trzymając się za ręce i nigdy nie spuszczali
z oka swego kuferka. Ale, pierwszego dnia pobytu, gdy zapadł zmierzch, byli
dziwnie niespokojni. Biegali w górę i w dół po schodach i chowali się pod
dywan.
- O co fodzi? - zapytał Paszczak.
- Buka! - szepnęła Topcia.
- Buka? Fto to taki? - zapytał Paszczak trochę
zaniepokojony.
Topcia otworzyła szeroko oczy, wyszczerzyła
zęby i napuszyła się, jak tylko mogła.
- Fokropny fotwór! - wyjaśnił Topik. - Famknij
drzwi, feby tu nie fszedł!
Paszczak pobiegł natychmiast do Mamy Muminka.
- Oni twierdzą, że przyjdzie tu jakaś straszna
Buka. Na noc musimy pozamykać wszystkie drzwi na klucz!
- Ale mamy przecież tylko klucz od drzwi do
piwnicy - powiedziała zatroskana Mama Muminka. - Ta to jest zawsze z
cudzoziemcami - dodała, po czym pośpieszyła czym prędzej, żeby omówić całą
sprawę z Tatusiem Muminka.
- Musimy się uzbroić i zastawić drzwi meblami -
powiedział Tatuś Muminka. - Taka strasznie duża Buka może być niebezpieczna.
Założę dzwonek alarmowy w salonie, a Topik i
Topcia niech śpią pod moim łóżkiem.
Ale Topik i Topcia wleźli już do szuflady w
komodzie i za nic nie chcieli z niej wyjść.
Tatuś Muminka pokiwał głową i poszedł do szopy
po dubeltówkę.
Na dworze panował już mrok. W ogrodzie pełno
było ciemnych aksamitnych cieni. Las szumiał ponuro, a świętojańskie robaczki
latały świecąc swymi latarkami.
Tatuś Muminka nie mógł nic poradzić na to, że
idąc po dubeltówkę czuł się trochę nieswojo.
Co zrobi, jeśli ta Buka zaczaiła się gdzieś za
krzakiem? Nie wiedział przecież nawet, jak wygląda. Ani przede wszystkim jakiej
jest wielkości. Po powrocie do domu Tatuś Muminka zastawił drzwi na werandę
kanapą i powiedział:
- Światło musi się palić przez całą noc!
Wszyscy muszą być w ostrym pogotowiu, a
Włóczykij niech dziś śpi w domu!
Nastrój był pełen napięcia. Tatuś Muminka
zapukał do Szuflady komody.
- Będziemy was bronić! - zapewnił Topika i
Topcie.
Ale w szufladzie panowała zupełna cisza.
Wyciągnął więc ją, żeby zobaczyć, czy Topik i
Topcia nie zostali już porwani. Spali jednak spokojnie oparci o swój kuferek.
- Może mimo wszystko pójdziemy spać -
powiedział. - Ale niech wszyscy będą uzbrojeni.
Wśród pełnych podniecenia rozmów i wrzawy
wszyscy przeszli do swoich pokoi i wkrótce - w domu Muminków zapanowała cisza.
Tylko na stole w salonie paliła się lampa naftowa.
Nadeszła północ. Potem zegar wybił pierwszą po
północy. Trochę po drugiej Piżmowiec obudził się nagle i poczuł, że musi zejść
na dół. Senny i na chwiejnych nogach zszedł po schodach i z wielkim zdziwieniem
zatrzymał się przed kanapą, którą zastawiono drzwi. Była ciężka.
- Też pomysły! - mruknął i zaczął ciągnąć kanapę z wszystkich
sił. Wówczas rozległ się dzwonek alarmowy, nastawiony przez Tatusia Muminka...
W jednej chwili dom wypełnił się krzykiem,
wystrzałami i odgłosem bieganiny.
Wszyscy zbiegli się do salonu uzbrojeni w
siekiery, nożyce, kamienie, łopaty, noże i grabie i stanęli w zdumieniu patrząc
na Piżmowca.
- Gdzie jest Buka? - krzyknął Muminek.
- Ech, to tylko ja - powiedział Piżmowiec z
zakłopotaną miną. - Chciałem wyjść do ogrodu zrobić siusiu. Zupełnie zapomniałem
o tej waszej głupiej Buce.
- W takim razie wyjdź w tej chwili na dwór -
powiedział Migotek. - I nie rób tego więcej! - To mówiąc otworzył szeroko drzwi
na werandę.
Wtedy - zobaczyli Bukę. Zobaczyli ją wszyscy.
Siedziała nieruchoma przed schodami na piaszczystej ścieżce i patrzyła na nich
okrągłymi oczami bez wyrazu.
Nie była szczególnie duża i nie wyglądała
groźnie. Czuło się jednak, że jest ogromnie złośliwa i że potrafi tak siedzieć
i czekać w nieskończoność. I to było straszne.
Nikt nie miał odwagi jej zaatakować. Siedziała
przez chwilę, po czym znikła w ciemnościach.
Ale w miejscu, w którym siedziała, ziemia
okryła się szronem.
Migotek zamknął drzwi. Przeszedł go dreszcz.
- Biedni Topik i Topcia - powiedział. -
Zajrzyj, Paszczak, czy się obudzili.
Nie spali.
- Fy fobie foszła? - spytała Topcia.
- Fpijcie fpokojnie - powiedział Paszczak.
- Fięki fogu! - westchnął Topik wciągając
kuferek w głąb szuflady, żeby się jeszcze trochę przespać.
- Czy możemy się położyć? - zapytała Mama
Muminka, odstawiając siekierę.
- Połóż się koniecznie - powiedział Muminek.
- Włóczykij i ja będziemy stali na warcie aż do
wschodu słońca. Ale na wszelki wypadek schowaj torebkę pod poduszkę.
Muminek i Włóczykij zostali sami w salonie i
grali w karty aż do wschodu słońca.
Ale tej nocy Buka nie dała już więcej znać o
sobie.
Rano Paszczak wszedł zatroskany do kuchni.
- Rozmawiałem z Topikiem i Topcia - powiedział.
- No, i co tam nowego? - zapytała Mama Muminka
wzdychając.
- Ta Buka chce im odebrać kuferek - powiedział
Paszczak.
- Co za potwór! - oburzyła się Mama Muminka. -
Odebrać im jedyną rzecz, jaką posiadają!
- Tak, to prawda - przyznał Paszczak. - Ale
jest coś, co komplikuje całą sprawę. Wygląda na to, że jest to kuferek Buki.
- Hm... - zastanowiła się przez chwilę Mama
Muminka. - To rzeczywiście pogarsza sprawę. Trzeba pomówić z Migotkiem, on
potrafi wszystko tak dobrze załatwić.
Migotek okazał ogromne zainteresowanie.
- To osobliwy przypadek - powiedział. - Musimy
zwołać zebranie. Niech wszyscy stawią się o trzeciej pod krzakiem bzu, żeby
całą sprawę omówić.
Było to piękne, cieple popołudnie, pełne
zapachu kwiatów i brzęku pszczół. Ogród wyglądał jak bukiet zaręczynowy pełen
głębokich barw późnego lata.
Hamak Piżmowca rozwieszony był między krzewami
bzu i zaopatrzony w plakat, na którym można było przeczytać:
OSKARŻYCIEL BUKI Na skrzynce, w peruce z waty
drzewnej, siedział Migotek: każdy z łatwością mógł odgadnąć, że to on był
sędzią. Naprzeciw niego, odgrodzeni drążkiem, siedzieli Topik i Topcia jedząc
wiśnie, i nietrudno było się domyślić, że znajdują się na ławie oskarżonych.
- Chcę być ich oskarżycielem - powiedział Ryjek
(który nie mógł zapomnieć, że Topik i Topcia nazwali go starą, głupią myszą).
- W takim razie ja będę ich obrońcą -
oświadczył Paszczak.
- A ja? - zapytała. Panna Migotka.
- Możesz być świadkiem ze strony rodziny
Muminków - powiedział Migotek. - Rodzina Muminków to świadkowie. A Włóczykij
będzie pełnił obowiązki pisarza sądowego i spisywał przebieg rozprawy sądowej.
Tylko porządnie!
- A dlaczego Buka nie ma obrońcy? - zapytał
Ryjek.
- Nie potrzeba - odparł krótko Migotek.
- Racja jest po jej stronie. Czy jesteście
gotowi? Gotowi. Zaczynamy!
Uderzył trzykrotnie młotkiem w skrzynkę.
- Czy fy fozumiesz foś z fego? - zapytała
Topika Topcia.
- Ani frochę - odpowiedział Topik wydmuchując
pestkę od wiśni na sędziego.
- Macie się wypowiadać tylko wtedy, gdy was o
to poproszę - oznajmi Migotek.
Tak albo nie. Nic więcej. A więc: czy rzeczony
kuferek należy do was, czy do Buki?
- Tak! - odpowiedziała Topcia.
- Nie! - krzyknął Topik.
- Zapisz, że sobie przeczą! - krzyknął Migotek
stukając młotkiem w skrzynkę. - Proszę o spokój! Pytam teraz po raz ostatni:
do kogo należy kuferek?
- Fo nas - odpowiedziała Topcia.
- Mówią, że należy do nich - przetłumaczył
Paszczak. - Rano mówili coś wręcz przeciwnego.
- W takim razie nie ma potrzeby oddawania go
Buce - powiedział Migotek z ulgą. - Szkoda tylko wszystkich moich zachodów.
Topcia wyciągnęła szyję i szeptała coś na ucho
Paszczakowi.
- Topcia mówi - przetłumaczył Paszczak - że
tylko zawartość kuferka należy do Buki.
- Ha! - zawołał Ryjek. - Można się było tego
spodziewać! Sprawa jest zatem jasna.
Buka otrzyma swoją własność, a śledziowe łebki
mogą sobie zatrzymać swój stary kuferek.
- Sprawa bynajmniej nie jest jasna! - krzyknął
Paszczak śmiało. - Nie chodzi o to, kto jest właścicielem zawartości, ale o to,
kto ma do niej większe prawo! Widzieliście wszyscy Bukę. Zapytuję więc: czy
wygląda na to, że ma prawo do zawartości?
- Wszystko to prawda - odparł Ryjek. - Jakiś ty
sprytny! Ale pomyśl tylko, jak samotna jest w tej chwili Buka, skoro nikt jej
nie lubi i ona nie lubi nikogo. Zawartość jest może jedyną, rzeczą, jaką
posiada! Samotna i odtrącona, wśród ciemnej nocy - mówił dalej Ryjek drżącym
głosem - oszukana przez Topika i Topcie, gdy chodzi o jedyną majętność, jaką
posiada...
Tu otarł nos. Nie był w stanie mówić więcej ze
wzruszenia.
Migotek zastukał w skrzynkę.
- Buka nie potrzebuje mowy obrończej -
powiedział. - Poza tym twój punkt widzenia jest czysto uczuciowy, podobnie jak
punkt widzenia Paszczaka. Świadkowie, wystąpcie! Wypowiedzcie się!
- Bardzo lubimy Topika i Topcie - oświadczyła
rodzina Muminków. - Buki nie lubiliśmy od pierwszej chwili. Byłoby bardzo
przykre, gdyby trzeba było jej oddać zawartość.
- Prawo pozostaje prawem - powiedział Migotek
uroczyście. - Musicie być rzeczowi!
Szczególnie biorąc pod uwagę, że Topik i Topcia
nie widzą żadnej różnicy między tym, co słuszne a co niesłuszne. Urodzili się
już tacy i nic na to nie poradzą. Panie prokuratorze, co pan ma do powiedzenia?
Ale okazało się, że Piżmowiec zasnął w hamaku.
- No, tak - powiedział Migotek. - Nie
interesował się wcale sprawą. Czy powiedzieliśmy wszystko, co było do
powiedzenia, zanim ogłoszę wyrok?
- Przepraszam - odezwał się świadek że strony
rodziny Muminków - ale czy sprawa nie wyjaśniłaby się trochę, gdybyśmy się
dowiedzieli, co to właściwie jest ta zawartość?
Topcia znów zaczęła coś szeptać na ucho
Paszczakowi.
- To tajemnica - przetłumaczył Paszczak.
- Topik i Topcia są zdania, że zawartość jest
najpiękniejszą rzeczą, jaka jest na świecie, Buka natomiast uważa, że jest
tylko najcenniejszą.
Migotek pokiwał głową i zmarszczył czoło.
- To trudny przypadek - powiedział, - Topik i
Topcia rozumowali zupełnie słusznie, ale niemniej postępowanie ich było
niesłuszne.
Prawo pozostaje prawem. Muszę pomyśleć.
Bądźcie cicho!
Wśród krzaków bzu zapadła cisza. Słychać było
tylko brzęk pszczół w rozpalonym słońcem ogrodzie.
Nagle zimny podmuch powiał nad trawami.
Słońce skryło się za chmury, ogród poszarzał.
- Co to? - zapytał Włóczykij podnosząc głowę
znad protokołu.
- Przyszła tu znowu - szepnęła Panna Migotka.
Na oszronionej trawie siedziała Buka
przyglądając się im badawczo. Wodziła oczami powoli, aż spojrzenie jej zatrzymało
się na Topiku i Topci. Mrucząc zbliżała się ku nim z wolna.
- Fatunku! - krzyknęła Topcia. - Fatunku!
- Stój, Buka! - zawołał Migotek. - Mam ci coś
do powiedzenia!
Buka zatrzymała się.
- Myślałem i wymyśliłem już wszystko - mówił
dalej Migotek. - Czy zgodzisz się na to, żeby Topik i Topcia kupili zawartość
kuferka?
Jaka jest twoja cena?
- Wysoka! - odparła Buka lodowatym głosem.
- Czy wystarczy ci moja góra złota na Wyspie
Hatifnatów?
Buka potrząsnęła głową przecząco.
- Brr! Jak tu zimno! - powiedziała Mama
Muminka. - Pójdę do domu po szal.
Przeszła szybko przez ogród, gdzie śladami Buki
pełzł mróz, i wbiegła na werandę. I oto nagle przyszła jej pewna myśl do głowy.
Zachwycona chwyciła Czarodziejski Kapelusz.
Gdyby tylko Buka poznała się na nim! Szybko
pobiegła z powrotem na miejsce, gdzie odbywała się rozprawa sądowa, i stawiając
kapelusz na trawie, powiedziała:
- Oto najcenniejsza rzecz w całej Dolinie
Muminków! Czy Buka wie, co wyrosło z tego kapelusza? Najpiękniejsze, jakie
sobie można wyobrazić, obłoczki, którymi można sterować, sok malinowy i drzewa
owocowe. Jest to jedyny Czarodziejski Kapelusz na świecie!
- Dowiedźcie tego - powiedziała Buka groźnie.
Wówczas Mama Muminka wrzuciła do kapelusza
kilka wiśni. Zapadła śmiertelna cisza.
Wszyscy siedzieli w oczekiwaniu.
- Żeby tylko nie zrobiło się z nich coś
obrzydliwego! - szepnął Włóczykij.
Tym razem jednak mieli szczęście. Gdy Buka
zajrzała do kapelusza, leżała w nim garść czerwonych rubinów.
- Widzisz! - zawołała Mama Muminka uradowana. -
Pomyśl tylko, co będzie, jeśli się do niego włoży na przykład dynię!
Buka spojrzała na kapelusz. Potem spojrzała na
Topika i Topcie. Potem znów na kapelusz.
Widać było, że myśli ze wszystkich sił.
W końcu porwała Czarodziejski Kapelusz i bez
słowa, jak szary, zimny cień, znikła w lesie.
Odtąd nie widziano już nigdy więcej w Dolinie
Muminków Czarodziejskiego Kapelusza.
W jednej chwili wszystkie barwy w ogrodzie
nabrały ciepła, wróciło wonne i brzęczące od owadów lato.
- Co za szczęście, że pozbyliśmy się tego
kapelusza! - odetchnęła z ulgą Mama Muminka.
- Choć raz przydał się na coś sensownego.
- Ale obłoczki były miłe - powiedział Ryjek z
żalem w głosie.
- I przyjemnie było bawię się w Tarzana w
puszczy - dodał Muminek ze smutkiem.
- Fak fwietnie to foszło! - zawołała Topcia
wesoło, chwytając kuferek, który przez cały czas stał na ławie oskarżonych.
- Fspatiiale! - krzyknął Topik biorąc Topcie za
łapkę.
Dźwigając kuferek ruszyli razem w stronę domu.
Wszyscy stali i przyglądali się im.
- Co oni powiedzieli? - zapytał Ryjek.
- Do widzenia, mniej więcej - powiedział
Paszczak.